„Język obcy w handlu to obecnie absolutna konieczność”, „bez angielskiego nie sposób funkcjonować w świecie biznesu”, „język polski to dziś za mało, żeby robić interesy” – to dosyć powszechne przekonania. I prawdziwie, przynamniej jeśli chodzi o korporacje, a także rodzime firmy duże i średnie. A co z firmami małymi, do dziesięciu osób, które działają lokalnie? Czy poprzestając na krajowym rynku, można sobie języki obce „odpuścić”? Czy na przykład angielski w małej firmie to nie jest czysta fanaberia? Bo skoro nikt nie potrzebuje używać go na bieżąco, to właściwie po co?
Być może rzeczywiście w niektórych miejscach angielski „na chwilę obecną” nie jest potrzebny. Tylko że ta chwila przemija bardzo szybko, a rynek, realia ekonomiczne, handlowe, finansowe zmieniają się niemal z dnia na dzień. Dzisiaj rynek lokalny nie istnieje w sposób niezależny, sam dla siebie. Nie sprawdza się już podejście „nasza chata z kraja”. Chcemy czy nie, jesteśmy uzależnieni od rynku światowego, od globalnych zmian dotyczących importu i eksportu, popytu i podaży, walut, międzynarodowych umów handlowych, polityki, otwartych lub zamkniętych granic, ceł, a nawet warunków klimatycznych.
Pozostanie wyłącznie przy działalności krajowej wiąże się więc ze sporym ryzykiem – można się po prostu na rynku nie utrzymać, jeśli sytuacja będzie wymagała szybkiego dostosowania się. Aby więc zapewnić ciągłość i stabilność działalności przedsiębiorstwa, warto być elastycznym i gotowym na te nieuchronne przemiany, ale także skorzystanie z okazji, które mogą pojawić się nagle i wymagać natychmiastowej reakcji.
Jak się więc nie dać zaskoczyć i dobrze do tego wszystkiego przygotować? Warto najpierw rozważyć, jakie działania z takim dostosowaniem związane da się wprowadzić szybko, a jakie wymagają dłuższego czasu i zacząć od tych drugich.
Najważniejszą kwestią jest w tym wypadku zatrudnienie osoby znającej dobrze język angielski, choć niemiecki i rosyjski w małej firmie także mogą okazać się bardziej przydatne, niemiecki bowiem otwiera przed nami rynek zachodni, a rosyjski – wschodni.
Pojawia się tu jednak pytanie, na ile w niewielkim przedsiębiorstwie opłaca się zatrudnić osobę (lub osoby) wyłącznie ze względu na znajomość języka obcego. Bo, pomijając już nawet angielski, czy niemiecki w małej firmie, która dopiero rozważa szerszą działalność, jest aż tak potrzebny, żeby mieć do tego osobnego pracownika? Z kolei zatrudnienie profesjonalnego handlowca ze znajomością języków obcych to bardzo duży wydatek. Chyba nie do końca tędy droga…
Zdecydowanie sensowniejszym i bardziej ekonomicznym rozwiązaniem jest przeszkolenie językowe pracowników pełniących inne obowiązki, by zwiększyć ich zakres kompetencji.
Z jednej strony – zainwestowanie w językową edukację pracowników jest znacznie bardziej opłacalne niż zatrudnianie nowych osób. A z drugiej – stwarza im możliwość rozwoju, doszkolenia, zwiększenia kompetencji zawodowych. W małych firmach zwykle nie ma zbyt wielu tego typu opcji, więc umożliwiając pracownikowi nauczenie się nowego języka obcego, zyskujemy jego wdzięczność, lojalność i większy poziom identyfikowania się z firmą. Może też warto się zastanowić, czy samemu nie podjąć nauki?
A gdzie i jak najlepiej nabyć znajomość języka obcego? Osobom pracującym proponujemy w Wyższej Szkole Lingwistycznej studia podyplomowe lub kursy czy szkolenia odbywające się w weekend – co pozwala dostosować je do czasu pracy. Oferta jest bardzo szeroka tak jeśli chodzi o poziom znajomości języka, jak i sprofilowanie zajęć pod kątem danej branży, specjalizacji językowej czy przygotowania do zdobycia określonego certyfikatu.
Osobom dopiero zaczynającym uczyć się języka lub chcącym po prostu podnieść jego ogólny poziom najbardziej polecamy kursy w naszej Fabryce Języka http://fabrykajezyka.waw.pl/oferta/ – można tu i tempo, i sposób nauki dostosować do indywidualnych potrzeb. Jeśli natomiast interesuje Was bardziej sprofilowania oferta, to tu https://lepszastronawiedzy.pl/ można znaleźć i Financial and Business English, i Legal English, i język angielski w administracji publicznej, ale też angielski medyczny czy militarny. Są też kursy przygotowujące do zdania konkretnych certyfikatów, np. IELTS, Pearson PTE, TOLES czy WiDaF. Przydatne w środowisku pracy mogą się również okazać szkolenia: Umowy i pisma w języku ukraińskim, Job Interview Skills czy Jak zostać tłumaczem przysięgłym. Studia podyplomowe pozwalają natomiast wyspecjalizować się w zawodzie tłumacza: przysięgłego, ustnego, literackiego czy zajmującego się kwestiami prawniczo-ekonomicznymi, finansowo-ekonomicznymi, naukowo-technicznymi, medycznymi lub dokumentami korporacyjnymi bądź dokumentami UE.
Jak widać, możliwości jest wiele, łatwo więc dostosować formę, zakres i ramy czasowe wybranego systemu nauki do własnych potrzeb. A dzięki temu i my łatwiej dopasujemy się do potrzeb, zmian i wymagań zdążającego w stronę coraz większej globalizacji rynku. I skorzystamy z nowych szans i okazji, które to przed nami otworzy.