„Warto inwestować w siebie” – każdy z Was się pewnie już nieraz z takim hasłem spotkał. Pojawia się ono tak często, że stało się już frazesem, pustym niemal sloganem. My zachęcamy jednak, by się nad nim z uwagą pochylić. Warte jest bowiem tego, by uczynić je swoim nie tylko zawodowym, ale i życiowym mottem.
Sama idea inwestowania jest bezdyskusyjnie dobrą strategią długoterminowego planowania przyszłości. Jak mówi Biblia: „kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie”. A my dopowiemy, że im wcześniej, w im młodszym wieku zaczniecie siać, tym proporcjonalnie większe będą zbiory.
Jak, gdzie i w co więc inwestować? Od razu nasuwa się odpowiedź: na giełdzie albo w akcje, obligacje, papiery wartościowe, nieruchomości…To wszystko może być dobrym pomysłem, ale pewien obiekt inwestycji o niebo przewyższa wszystkie inne i gwarantuje nieporównywalnie wyższy zwrot – to Ty sam, Ty sama.
Dlaczego inwestowanie w siebie jest najbardziej opłacalne? Gdyż wszystkie zewnętrzne obiekty, w których ulokujemy kapitał, mogą stracić na wartości, z jakiegoś powodu przepaść, ulec zniszczeniu. Z niezależnych od nas przyczyn możemy zostać ich pozbawieni, np. w wyniku kradzieży, bankructwa jakiejś instytucji, krachu finansowego na rynku. A to, co „włożymy” w siebie, w żaden sposób nie może nam zostać odebrane. Poza tym wyłożenie funduszy na zainwestowanie w zewnętrzny obiekt niczego poza tym nabytkiem nie zapewnia, jest to jednorazowa zdobycz. A zainwestowanie w siebie oznacza nabycie umiejętności, kwalifikacji czy rozwój zdolności, które można później z pożytkiem wykorzystać, i to wielokrotnie. Takie „nabytki” wcześniej czy później wiec się nam zwrócą. A jeśli dobrze je zaplanujemy, to nawet z nawiązką.
Zacznijmy od rodzajów kompetencji, które możemy nabyć. Najczęściej dzieli się je na miękkie i twarde. I choć zwyczajowo te twarde (czyli kwalifikacje, wykształcenie, doświadczenie) uważano za ważniejsze, to obecnie jednak kompetencje miękkie (czyli interpersonalne, psychospołeczne) zyskują coraz bardziej na znaczeniu. Wynika to ze zmian na rynku pracy. Coraz więcej jest bowiem stanowisk związanych z usługami (a więc wymagających umiejętności budowania kontaktów tak ze współpracownikami, jak i z klientami), a coraz mniej połączonych z produkcją (gdyż związane z nimi zadania przejmują techniczne urządzenia i roboty).
Jeśli więc macie wątpliwości, czy rozwijać kompetencje twarde czy raczej miękkie, proponujemy salomonowe rozstrzygnięcie: zainwestowanie w naukę języków obcych. Z jednej strony poziom znajomości danego języka jest obiektywnym, mierzalnym parametrem, który można potwierdzić na przykład certyfikatem. Zaliczymy go więc do kompetencji twardych. A z drugiej – nauka języka obcego wymaga też kompetencji miękkich i je rozwija: przede wszystkim zdolności komunikacyjne, ale również empatię, kreatywność, elastyczność poznawczą, umiejętność logicznego myślenia i pracy w grupie.
Poza tym wszystkim znajomość języka obcego można wykorzystać na wiele sposobów, w różnego rodzaju zawodach i w wielu branżach. A pracodawcy najchętniej zatrudniają osoby chcące się uczyć, poszerzać horyzonty, zwiększać kompetencje. Już sama taka postawa jest obecnie na rynku pracy bardzo pożądana.
Jeśli jednak uważasz, że na pełne studia, czyli najambitniejszy sposób opanowania języka, już za późno (gdyż na przykład pracujesz na cały etat), to nie znaczy przecież, że wszystkie inne drogi są zamknięte. Niekoniecznie bowiem trzeba posiadać dyplom magistra uczelni państwowej, by zostać poszukiwanym specjalistą od danego języka.
Można przecież skorzystać jeszcze z opcji studiów zaocznych lub intensywnych kursów czy szkoleń. Wiele uczelni prywatnych i szkół językowych proponuje takie rozwiązania.
Jak wygląda finansowa strona takiej inwestycji? Przykładowo, w LSW pierwszy i drugi rok filologicznych studiów licencjackich kosztują po 5400 zł, trzeci rok – 5900 zł. Ceny kursów wahają się w zależności od języka i poziomu. Jeżeli weźmiemy pod uwagę Fabrykę Języka, akademicki ośrodek organizujący takie kursy, to np. zwykły kurs języka angielskiego kosztuje 750 zł za 40 godzin lekcyjnych, a przygotowanie do matury, FCE lub CAE 1250 zł za 60 godzin lekcyjnych. Ceny pozostałych kursów znajdziecie tutaj: https://fabryka-jezyka.edu.pl/cennik.
Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, że te koszty, choć zdecydowanie się zwrócą, są jednak dosyć wysokie. Tym więc, którzy wolą zaoszczędzić, ale także tym, którzy chcą uczyć się również poza formalnym systemem edukacyjnym, proponujemy inne opcje.
Rozwiązaniem pośrednim jest na przykład skorzystanie z korepetycji przez Skype’a. Są zdecydowanie tańsze, wygodniejsze, pozwalają oszczędzić czas, a przy tym zachowują wszystkie zalety pobierania lekcji w tradycyjnej formie.
Warto też skorzystać z kursów internetowych i korespondencyjnych, na przykład https://www.etutor.pl/. Dostępne są również ciekawe aplikacje na telefon, najbardziej polecamy Duolingo https://pl.duolingo.com/ – można tutaj uczyć się w kontakcie z innymi, rywalizować na punkty, motywować się wzajemnie. Takie grupy uczących się razem powstają także na Facebooku, np. https://web.facebook.com/groups/1695075790519347/?_rdc=1&_rdr. No i wreszcie są fora internetowe dedykowane szlifowaniu języka angielskiego, choćby: https://www.ang.pl/forum/nauka-jezyka.
Jak widać dróg do inwestowania w siebie poprzez naukę języka jest dziś tyle, że dostęp do niej ma praktycznie każdy, bez względu na status materialny, miejsce zamieszkania czy wykonywaną pracę. Nie trzeba nic poza chęciami, motywacją i konsekwencją.
Niech ich wszystkich nam nigdy nie braknie!