„Dziś każdy musi znać angielski”, „języki obce to droga do sukcesu”, „bez języków nie znajdziesz dobrej pracy”, „brak znajomości angielskiego to dziś kalectwo” – na pewno spotkaliście się już z takimi poglądami, a może nawet sami je wygłaszaliście. Trudno odmówić im słuszności. Oznacza to, że umiejętności językowe warto rozwijać już u dzieci. Ale kiedy? Jak? Gdzie? Dlaczego uczyć nie tylko obcego języka, ale i innego świata? Jak zaplanować proces nauki na długie lata, zgodnie z rozwojem dziecka i jego coraz wyższymi umiejętnościami?
Obecnie, w czasach globalizacji, międzynarodowych korporacji, międzykontynentalnych interesów i światowych organizacji znajomość języków obcych (a przynajmniej języka angielskiego) to warunek sprawnego funkcjonowania we współczesnym świecie. I tendencja ta się nasila. Dla starszych pokoleń języki obce nie były w większości przydatne na co dzień ani w procesie edukacji czy w pracy. Nie było przecież otwartych granic i Unii Europejskiej, nie było zagranicznych wymian, stypendiów i staży ani międzynarodowych portali społecznościowych, outsourcingu i korporacji. Dziś, kiedy te dobra są w zasięgu ręki, kluczem dostępu do nich jest właśnie znajomość języków.
Oczywiście, ten klucz chcielibyśmy przekazać i naszym dzieciom, gdyż im otworzy on jeszcze więcej drzwi, natomiast jego brak może spowodować społeczne i zawodowe wykluczenie. Dlatego często pojawia się dylemat: kiedy zacząć uczyć dziecko języków, tak żeby nie było za wcześnie ani za późno, żeby nie za dużo, bo dziecko się zniechęci, ani nie za mało – bo się znudzi. Jak znaleźć ten najlepszy moment, w którym spotkają się odpowiednio rozwinięte możliwości intelektualne dziecka i jego ciekawość oraz chęć do nauki? Czy zaczynać od przysłowiowej kołyski czy też w wieku przedszkolnym? A może nie przyspieszać niczego i pozwolić, by naturalną koleją rzeczy dziecko zaczęło uczyć się w szkole?
Jak twierdzą naukowcy, dzieci uczą się na dwa sposoby: symultaniczny i następczy. W pierwszym modelu przyswajają one dwa języki niemal jednocześnie. Tu jednak trzeba uściślić pojęcie dwujęzyczności. W potocznym rozumieniu pojawia się ona, gdy każde z rodziców posługuje się innym językiem. Nie jest to jednak definicja ścisła. O dwujęzyczności możemy mówić wtedy, gdy drugi język został wprowadzony przed trzecim rokiem życia, więc może to być również przypadek przeprowadzenia się za granicę przed ukończeniem tego wieku. Ale na takie manewry wyłącznie dla celów edukacyjnych nie zamierzamy nikogo namawiać.
Bardziej obiecujący jest model następczy (inaczej sekwencyjny). Opiera się on na wprowadzeniu języka obcego, gdy dziecko nauczy się już w miarę swobodnie posługiwać ojczystym. Proces nauczania zwykle zaczyna się od przełamania bariery braku zainteresowania czy nawet niechęci. Następnie, w pierwszym okresie nauki, dziecko przyswaja pojedyncze, zasłyszane słówka. Potrafi powtarzać je w kółko niezliczoną ilość razy. Ten etap trzeba po prostu przejść, by dziecko zaczęło wreszcie świadomie budować zdania, tworzyć spójne komunikaty, przyswajać akcent. Na końcu dochodzi jeszcze opanowanie zasad gramatyki.
No dobrze, ale tak konkretnie: w jakim wieku zacząć? W przedszkolu? Może wcześniej? A może zaczekać, aż dziecko zacznie „normalną” naukę w szkole?
Tak naprawdę, najlepiej pozwolić dziecku, by samo udzieliło odpowiedzi na to pytanie. Warto wyjść do niego z propozycją w formie językowej zabawy, piosenki, bajki, prostych zgadywanek. Gdy dziecko z chęcią na to odpowie, wyrazi ciekawość, można zaczynać! Jeśli nie, odczekajmy trochę i znów spróbujmy – w końcu dziecko złapie haczyk. Ważne, by nauki nie kojarzyło od początku z czymś trudnym, nudnym i żmudnym, gdyż wtedy będzie ona szła opornie bez względu na poziom predyspozycji językowych.
Warto zacząć od form biernych: jeszcze zanim dziecko podejmie aktywną naukę, można puszczać mu piosenki czy bajki w obcym języku, zaproponować gry i zabawy. Dzięki temu nabierze ono świadomości istnienia różnych języków, osłucha się z akcentami, intonacją. Płynniej będzie później obcy język przyswajać i lepiej mówić.
Jeśli chodzi o właściwy proces nauki, lepiej zdać się jednak na specjalistów. O ile sami nie znamy języka na poziomie zaawansowanym, nie ryzykujmy, że dziecko przejmie błędy, które robimy nawet nieświadomie. Takich błędów nabytych na początku edukacji najtrudniej się później pozbyć. Pozwólmy więc dzieciom od początku uczyć się poprawnej wersji od profesjonalnych pedagogów. Tacy pracują w szkołach i przedszkolach, a nawet w żłobkach, do których posyłamy nasze pociechy. Pamiętajmy też, że istnieją specjalne obozy językowe dla dzieci, przedszkola integracyjne, wymiany uczniów. No i warto rozważyć korepetycje u sprawdzonych nauczycieli, którzy lubią pracę z dziećmi. Im więcej takich możliwości maluchom stworzymy, tym chętniej będą się uczyć, gdyż przyswajanie języka nie będzie im się kojarzyć z nudą i monotonią.
Czy to już wszystko, co możemy w ramach edukacji językowej zrobić dla naszych dzieci? Ależ skąd! Tak naprawdę nauka samego języka – słówek, zwrotów, gramatyki – to dopiero początek. Jeśli na tym poprzestaniemy, będzie to dla dziecka tylko sucha, teoretyczna wiedza, a nie praktyczne narzędzie komunikacji. Musi się ono przekonać, że język obcy jest częścią realnego świata, że posługują się nim żywi, namacalni ludzie i że pomaga on w wielu sytuacjach codziennego życia. Ale też warto dziecku uświadamiać, jak bardzo język jest związany z określoną kulturą, tradycją, mentalnością, że wpływa na niego tak historia, jak i bieżąca sytuacja społeczno-polityczna. Warto pokazywać dziecku filmy, które w danym kraju powstały, podsuwać książki, zapoznawać z bieżącą prasą (nawet tą dla dzieci). Pokażmy mu przykłady architektury, malarstwa, rzeźby. Jeśli to możliwe, zabierzmy na obcojęzyczne przedstawienie. Poszukajmy centrum kultury danego kraju we własnym mieście. A może gdzieś odbywają się na przykład dni kultury Szkocji albo Irlandii? Albo coś ciekawego organizują ambasady?
I bardzo ważne – postarajmy się stworzyć dziecku możliwość poznania native speakerów. To najbardziej uświadomi mu, że obcy język jest naprawdę dla wielu ludzi medium codziennej komunikacji. Takie kontakty poszerzają horyzonty, pokazują, że pewne rzeczy można inaczej, otwierają na świat. Dziecko uczy się, że istnieją alternatywne sposoby życia i myślenia, inne zaplecze kulturalne. Dowiaduje się też, jak szanować ludzi wywodzących się z odmiennych tradycji oraz jak się do nich odnosić. To wszystko wzmacnia ciekawość i chęć do nauki, a jednocześnie jest przygotowaniem do życia zawodowego, kontaktów towarzyskich i wyjazdów zagranicznych.
Gdy dziecko postawiło już pierwsze kroki w nauce języka i osiąga wiek szkolny, można zadbać o jego regularną i ukierunkowaną edukację. Czas na szkoły i (ewentualnie w dalszej kolejności) uczelnie językowe. Nauka w przedszkolu czy później w szkole publicznej ma oczywiście duże znaczenie. Jest zwykle pierwszym zorganizowanym kontaktem z językiem i dobrze, by to „pierwsze wrażenie” wypadło pozytywnie. W ten sposób dziecko się nie zrazi i będzie miało dobre skojarzenia. Ale poprzestanie na takiej edukacji jest zatrzymaniem się w pół drogi. Dla dziecka angielski czy niemiecki stają się jednymi z wielu szkolnych przedmiotów, które jakoś trzeba zaliczyć, żeby zdać, przejść dalej, mieć dobrą ocenę na świadectwie. A potem o wszystkim zapomnieć. Zatraca się w ten sposób perspektywa życiowej użyteczności języka oraz ciekawość (innego) świata. Zaczyna dominować perspektywa „zdać, zakuć, zapomnieć”. Brakuje budowania umiejętności komunikacyjnych. Język przestaje być drogą do budowania porozumienia z ludźmi, do nawiązywania kontaktu.
Proponujemy więc dopełnić taką edukację posłaniem dziecka na zajęcia alternatywne, ciekawsze i pełniejsze. Takie znajdują się w ofercie szkół językowych. Bardzo tu polecamy Fabrykę Języka https://fabryka-jezyka.edu.pl/o-nas. Wyróżnia ją duży nacisk kładziony na to, by uczyć przez zabawę, stosując ciekawe pomoce dydaktyczne jak artykuły, reklamy, mapki i filmiki. Odchodzi ona od nudnych i sztywnych tradycyjnych metod, wybierając te, które bardziej angażują uczniów. Możecie tu spotkać rozmaite gry i niekonwencjonalne aktywności, nawet Językowy „Escape Room”! Ważne jest też poznanie kultury danego kraju, panujących w nim zwyczajów, tradycji, a nawet smaków (na warsztatach kulinarno-językowych). No i duży nacisk kładzie się na komunikację, na to, by przełamać obawy przed mówieniem, stworzyć klimat akceptacji i swobody w wyrażaniu swojego zdania. Ale – choć ten element zabawy, przyjemności, zaspokajania ciekawości jest tak ważny – szkoła dba o to, by uczyć zgodnie z wytycznymi Rady Europy. Zapewnia to wysoki poziom edukacji mierzony obiektywnymi metodami. Szkoła działa pod patronatem Lingwistycznej Szkoły Wyższej i konsultuje program z doświadczonymi lingwistami, filologami i kulturoznawcami. A dla młodych uczniów ma to i tę zaletę, że otwiera drogę do dalszej, akademickiej edukacji. Bo przygoda z językiem trwa całe życie!