W akcie drugim, scenie drugiej wielkiego dzieła Szekspira pt. „Hamlet” Poloniusz pyta tytułowego bohatera „What do youread, my lord?”. W odpowiedzi słyszy „Words, words, words”. To właśnie słowa są kwintesencją języka, a także potężnym narzędziem w komunikacji interkulturowej.
Z doświadczenia wiem, że dla początkujących osób uczących się angielskiego, najciekawszym aspektem języka są wyrazy obraźliwe, czyli tzw. wulgaryzmy. Jednakże wbrew powszechnemu przekonaniu, przykłady antyjęzyka nie występują jedynie w filmach czy w mowie potocznej. Znaleźć je można również w sztuce Szekspira pt. „Romea i Julii”, w przekładzie Macieja Słomczyńskiego z 1983 r. Czy jest to tłumaczenie poprawne, czy może wyolbrzymienie oryginalnych słów wielkiego poety z czasów elżbietańskich? Odpowiedź można znaleźć w dalszej część artykułu.
Na translację ma wpływ wiele czynników. Jednym z nich jest kultura, która jest nierozerwalnie związana z tłumaczeniem. Tłumacz postrzega rzeczywistość z perspektywy swojej kultury. Jest to szczególnie zauważalne w wyborach leksykalnych, które zasadniczo wpływają na przekład tekstu źródłowego na język docelowy oraz w sposobie rozumienia i przekazania oryginalnej wiadomości.
Biorąc pod uwagę, że tragedia Romeo i Julia została napisana przez Szekspira ponad 400 lat temu, nie dziwi fakt, że sztuka jest jedną z najchętniej tłumaczonych tragedii Szekspira. Jednakże aby poprawnie przeanalizować i zrozumieć treść przekładu należy najpierw zrozumieć pojęcie ekwiwalencji.
Nida był pierwszym lingwistą, który miał znaczący wpływ na rozwój teorii translacji. Jego dzieło pt.A Synopsis of English Syntaxbyło dogłębną analizą języka. Jako pierwszy wprowadził pojęcie ekwiwalencji, które do dziś jest respektowane. W szerokim znaczeniu ekwiwalencja jest to równoważność znaczenia. W kontekście teorii przekładu ekwiwalencja jest to „zachowanie względnego podobieństwa kognitywnego, semantycznego, stylistycznego i komunikacyjnego zawartej w oryginalnym tekście informacji”.
W akcie drugim, scenie czwartej, Mercutio mówi doBenvolia: „a verygoodwhore!” . Słowo „whore” ma bogatą historię. Jest kojarzone ze staroangielskimhōre, ma powiązania z holenderskimhoeri niemieckimHure . „‘Whore’jest prawdopodobnie niemieckim eufemizmem słowa, które nie przetrwało do dnia dzisiejszego. Niektóre ekwiwalentne słowa w innych językach mają również swoje źródła w słowach, które oryginalnie nie miały negatywnego zabarwienia.Walijskie ‘whore’ przeszło od starofrancuskiego prawdopodobnie przez średnioangielski i czeskinevestka, jako zdrobnienie odnevesta ‘panna młoda’. Niemieckie dirne oryginalnie znaczyło „dziewczyna, dziewka, dziewoja”. Greckieporne ‘prostytutka’ jest powiązane zpernemi ‘sprzedawać’, ponieważ oryginalnie oznaczało niewolnicę sprzedawaną w celach seksualnych; łacińskiemeretrix oryginalnie oznacza ‘osobę otrzymującą zarobki’”.
Słomczyński tłumaczy mniej subtelnie język Szekspira, „jaka przedobrakurwa!” . Niewytłumaczalny błąd dotyczy „whore” i jego polskiego odpowiednika „kurwa”. Słomczyński tłumaczy słowo zbyt dosłownie. Zdaje się nie być świadomym subtelności języka Szekspira, który daleki był od stosowania wulgaryzmów i wyuzdanych, seksualnych implikacji. Tłumaczenie pokazuje brak ekwiwalencji do oryginału. Jeśli tekst nie jest ekwiwalentny, nie przeniesie polskiego czytelnika bliżej kultury i języka Szekspira.
Oczywiście w tekście dramatu możemy znaleźć wiele przykładów wulgaryzmów, które nie powinny się tam znaleźć. Dlatego też, osoba, która analizuje język Szekspira nigdy nie wybrałaby przekładu Słomczyńskiego ze względu na liczne przykłady braku ekwiwalencji. Bo czy niedoświadczony czytelnik zastanawia się nad wyborem tłumaczenia? Czy jest świadomy tego, że nawet znane tłumaczenie nie musi być modelowe, a wręcz zawiera liczne błędy? Należy zawsze zweryfikować uznane przekłady pod kątem naszej wiedzy z dziedziny językoznawstwa, a zwłaszcza translacji.