Pozostając w przewijającym się tu ostatnio często temacie tłumaczeń, chcielibyśmy dziś przyjrzeć się sprawie przekładów z drugiej strony. Zajmiemy się kwestią, jak wygląda specyfika tłumaczenia z języka polskiego na języki obce (angielski, niemiecki i rosyjski), jakie stwarza wyzwania i problemy.
Przede wszystkim ogólna uwaga: najpowszechniejszą praktyką jest tłumaczenie z języka nabytego na rodzimy. Jest to po prostu łatwiejsze. We własnym języku jesteśmy oswojeni z melodyką, składnią, frazeologią; automatycznie wychwytujemy wszelkie chropawości i nierówności tekstu. Wiemy, czy brzmi naturalnie. Poza tym na bieżąco przyswajamy zmiany w języku, rozumiemy kontekst kulturowy i polityczny nowo powstałych wyrażeń czy słów nabierających nowych znaczeń.
Osiągnąć taki poziom w języku obcym to prawdziwe wyzwanie. Jednak studenci LSW chętnie i zwykle z dobrym skutkiem je podejmują. Dlatego chcielibyśmy przybliżyć Wam specyfikę takiego tłumaczenia, a przy okazji zwrócić uwagę na rafy, na jakie możecie się natknąć.
Zacznijmy więc od angielskiego, gdyż na ten właśnie język najczęściej przekładają polscy tłumacze, natrafiając przy tym na kilka standardowych problemów.
Język polski (w przeciwieństwie do angielskiego) jest językiem fleksyjnym. Oznacza to, że rodzaj, przypadek i liczbę wskazują nam odpowiednie końcówki. Dzięki tej wyrazistości szyk wyrazów w zdaniu jest dosyć swobodny, gdyż na zależności między słowami i tak wskazują właśnie te przyrostki. W języku anielskim poza końcówką wskazującą liczbę mnogą (zwykle „-(e)s”) oraz tą oznaczającą 3. os. lp w czasie teraźniejszym („-(e)s”) fleksja właściwie nie odgrywa roli, więc aby zależności między słowami były wyraźne, ich szyk musi pozostać dosyć sztywny.
Inna trudność związana jest z faktem występowania rodzajników i licznych czasów gramatycznych w języku angielskim. Musimy więc wywnioskować z kontekstu, czy dany rzeczownik opatrzyć rodzajnikiem „a(n)” czy „the”. Kłopotliwe bywa też tłumaczenie czasu przeszłego, gdyż w języku polskim istnieją dwa jego rodzaje: dokonany i niedokonany, natomiast w angielszczyźnie przeszłość możemy wyrazić przy użyciu: Past Simple, Past Continuous, Present Perfect, Present Perfect Continuous, Past Perfect i Past Perfect Continuous. By dokonać trafnego wyboru, należy dokładnie wczytać się w kontekst.
Kolejną niejasność w tłumaczeniu powoduje kwestia oddania właściwej formy grzecznościowej. W języku polskim rozróżnienie na „bycie z kimś na ty” a „bycie na Pan/Pani” jest gramatycznie bardzo wyraźne. W języku angielskim natomiast w obu przypadkach używa się drugiej osoby „you” i choć odpowiednie formy adresatywne istnieją (np. „Ms.”, „madam”, „sir”), to jeśli akurat ich nie używamy, to żadna struktura gramatyczna nie ukazuje różnicy. No i dużym wyzwaniem jest zaznaczenie zmiany w zwracaniu się do siebie po „przejściu na ty”.
Jeśli chodzi o język niemiecki, tu problem nastręcza wielość jego odmian. Niemcy, Austria, Szwajcaria, Luksemburg, Liechtenstein – w każdym z tych państw występuje przynajmniej jedna jego forma. W samych Niemczech możemy znaleźć język alemański, bawarski, górnofrankijski, środkowofrankijski czy dolnoniemiecki. Jako ciekawostkę warto też dodać, że w Namibii język niemiecki ma status języka narodowego (w przeszłości był urzędowym), co oznacza, że rozwija się on niezależnie. Dobry tłumacz powinien więc nie tylko znać różnice przynajmniej między podstawowymi odmianami, ale też mieć wyczucie i umiejętność odczytania kontekstu tłumaczonego tekstu, by wybrać tę najbardziej odpowiednią.
Jeśli natomiast zajmujemy się tłumaczeniem na język rosyjski, tu dużą pułapką może się okazać fakt, że przekładamy także z jednego rodzaju alfabetu (łacińskiego) na drugi (grażdankę). To może sprawić trudności w przypadku tłumaczenia nazw własnych, szczególnie geograficznych, które nie mają jeszcze oficjalnie przyjętej formy tłumaczonej. Musimy więc posłużyć się tzw. „transkrypcją fonetyczną” czyli w uproszczeniu „pisaniem ze słuchu”, a wówczas dużo trudniej o jasność i precyzyjność.
Pomijając kwestię alfabetu, język rosyjski jest bardzo zbliżony do polskiego, oba bowiem należą do grupy języków słowiańskich. I to podobieństwo może paradoksalnie stanowić dla tłumaczy pułapkę z powodu częstego występowania tzw. „false friends” czyli słów, które w różnych językach mają podobną pisownię albo wymowę, ale zupełnie inne znaczenie. Na przykład „белка” [czyt. belka] to rosyjska „wiewiórka”, a nie nasza „belka”. Bo po rosyjsku „belka” to брус [czyt. brus].
Jak widać, tłumacząc z własnego języka na obcy, na niejedną minę można trafić. My więc, jak zwykle, polecamy zdecydować się na formalne i kompleksowe dokształcenie pod okiem doświadczonych pedagogów i tłumaczy (tu https://lingwistyka.edu.pl/podyplomowe-lsw/ znajdziecie więcej informacji). Pod ich przewodnictwem ominiecie wszystkie miny szerokim łukiem!